Rozpoczynamy adwent – kolejny adwent w naszym życiu. Cztery tygodnie radosnego oczekiwania na Święta Narodzenia Pańskiego, na spotkanie
z Jezusem narodzonym w Betlejem. Jednocześnie uświadamiamy sobie, że adwent jest obrazem naszego życia – całe nasze doczesne pielgrzymowanie to adwent – czas, który mamy dobrze wykorzystać, aby w końcu spotkać się z Bogiem w wieczności, w Niebie.
Czy dużo ludzi dostanie się do Nieba? Kto się tam dostanie? Jest to bardzo ważne pytanie, ale niezwykle trudno na nie odpowiedzieć. Choć Pan Jezus nic o tym nie mówił, sądzę, że nie jest to tylko prosta ciekawość z naszej strony, jeśli pokornie zbliżymy się do tego pytania i postaramy się dać odpowiedź.
Sądząc po ludzku, odpowiedź wyglądałaby tak: większa część tych, którzy nie zostali potępieni, zaraz po śmierci nie może się dostać do Nieba – wpierw musi przejść przez ogień czyśćcowy i dopiero po tej odbytej pokucie dostanie się do Królestwa Bożego. Tak wygląda ludzka odpowiedź. Ale na podstawie ufności i nadziei chrześcijańskiej, zdaje mi się, że możemy dać bardziej pocieszającą odpowiedź.
O człowieku, który całe życie starał się żyć według woli Bożej – dzięki Bogu takich ludzi i dziś jest dużo – o człowieku, który był uczciwy, obowiązkowy, żył religijnie, swoje upadki, grzechy, wady opłakiwał łzami skruchy, i oczyszczał się w konfesjonale, przystępował do Komunii świętej, umarł zaopatrzony sakramentami – można powiedzieć, że już w chwili śmierci usłyszał słowa, które Chrystus powiedział skruszonemu łotrowi na krzyżu: „Zaprawdę mówię tobie, dziś ze Mną będziesz w raju” (Łk 23,43).
Dobrze jest co dzień modlić się o dobrą śmierć. Wielu prosi o dobrą śmierć, ale przez to pragną, by nie musieli dużo cierpieć, długo chorować, tylko spokojnie, bez boleści umrzeć. Owszem i o to można prosić Boga. Ale przede wszystkim módlmy się, żebyśmy nie umarli bez sakramentów: przepych, wieńce, kwiaty, mowy pogrzebowe nic nie znaczą, ale stokroć ważniejszą rzeczą jest, żebyśmy umarli pogodzeni z Bogiem. Pamiętajmy w naszych modlitwach także o duszach w czyśćcu – pośród nich mogą być nasi krewni i przyjaciele. Oni już nic w swojej sprawie zrobić nie mogą – są zdani wyłącznie na nasze modlitwy. Pamiętajmy o nich, bo może i my kiedyś będziemy potrzebowali takiej modlitwy.
Rozpoczynamy kolejny adwent w naszym życiu i wołamy za chrześcijanami pierwszych wieków – Marana Tha – Przyjdź Panie Jezu!
ks. R. Zyman