Sondaż przedwyborczy – co to takiego? Obiektywne badanie sporządzane przez sondażownię, która ma na celu pokazać nam, jakim poparciem cieszy się dana partia polityczna lub pojedyncze osoby wchodzące w jej skład, które kandydują na jakieś stanowisko? Czy to coś na miarę wróżenia z fusów, kart, a może z gwiazd?
No cóż, od czego by tu zacząć… Już wiem, od jednego z badań, które skłoniło mnie do napisania tego felietonu. Powiem szczerze, że tak mnie (jakiego słowa by tu użyć, żeby wyrazić udzielające mi się w tamtej chwili emocje)… rozbawiło, tak, to będzie odpowiednie słowo, że nie mogłem powstrzymać się od śmiechu. A było to tak. Wchodzę w kilka dni temu na facebooka i od razu rzuca mi się w oczy wielki wykres CBOSu, na którym widać, że słupki sondażowe bardzo się od siebie różnią. Mówiąc „różnią” mam tu na myśli tylko dwa pierwsze, bo reszta przeważnie waha się w tych samych granicach. Patrzę i oczom nie wieżę.
Platforma Obywatelska osiąga apogeum świetności, rząd wielbionej przez Naród Ewy Kopacz uzyskuje 46% poparcia! To, co jeszcze do niedawna, a mówiąc dosłownie, po aferze taśmowej i kilku innych, które zostaną przywołane do tablicy później, wydawało się niemożliwe, stało się rzeczywistością. Jakby to powiedział klasyk: „Historia rodzi się na naszych oczach”. Oczywiście drugi był PiS, ale ich skromnych 27% nawet nie należy brać pod uwagę, bo w TV pokazali, kto sprawuje władzę absolutną. Zatem moherowe babcie oraz niedouczeni „intelektualiści” i myślący, że wszystko wiedzą obywatele łyknęli to niczym okoń haczyk. Ale sekunda, przecież dzień po tym TVP opublikowało swój sondaż, a wykonawcą był TNS Polska.
Patrzę i niedowierzam po raz kolejny: PO – 36%, PiS – 34%. Przecieram oczy, szukam okularów (zapomniałem, że ich nie noszę, tak byłem roztargniony), ale nic się nie dzieje. Nadal taki sam wynik. Cud nad ankietami? Elektorat z dnia na dzień tak drastycznie zmniejszył poparcie dla rządu? A może przyczyna leży gdzie indziej, może to nie ankietowani, a… ankieterzy! Eureka! Tak, to właśnie oni. To Ci ludzie, a konkretnie mówiąc sondażownie robią nam wodę z mózgu i mówią: „Nie, na tych nie głosujcie, bo mają 3% poparcia i zmarnujecie swój głos. A przecież wybory, to święto demokracji.” W życiu nie słyszałem większej głupoty. Ok, ok. Wiem, że użyłem słów, których normalnie używać nie wypada, ale na miłość boską – ludzie, otwórzcie oczy! Sondaż nie jest po to, żeby pokazać wam, jakie poparcie ma dane ugrupowanie, ale po to, żeby Wam dać do zrozumienia, na kogo macie głosować.
A tak na marginesie, taka krótka historia. Znajomy pracował przy robieniu ankiet. Stał osiem godzin na chodniku i zaczepiał ludzi. Oni odpowiadali, on notował. Po przeliczeniu wyników poszedł do swojego pracodawcy, oddał to, a ten do niego, że zleceniodawca na pewno tego nie zaakceptuje i nie zapłaci. Chłopak myśli sobie: „O co chodzi”. Przecież robił wszystko zgodnie z wytycznymi. Okazało się, że ten chciał na rynek wypuścić „coś tam” i potrzebował do tego podpórki, którą uwzględniłby w reklamie. Ankieterowi dano nowe ankiety i kazano wypełnić samemu tak, żeby się zgadzało. Już tam nie pracuje. Wracając jednak do meritum, to należy zaznaczyć, iż CBOS, który zawsze daje niebotycznie wysokie poparcie dla PO (kradzież środków z OFE, prywatyzacja lasów państwowych, afera Amber Gold i podsłuchowa, ACTA i wiele, wiele innych – wszystko zamiecione pod dywan) jest sponsorowane przez rząd. Tak więc nie gryzie się ręki, która cię karmi.
I na koniec. Kilka tygodni temu bodajże Gazeta Wyborcza lub gazeta.pl na swojej stronie internetowej przeprowadziła badanie. Pytanie brzmiało: „Kto wygra wybory prezydenckie w 2015 roku?” Jak można się było spodziewać trzy czwarte ludzi odpowiedziało, że obecny prezydent, czyli miłościwie nam panujący Bronisław Komorowski. Cóż, też tak odpowiedziałem, bo bardzo dokładnie przeczytałem pytanie. Chodzi o to, że było ono tak skonstruowane, aby ankietowani udzielili takiej odpowiedzi, jakiej życzyłaby sobie gazeta. A teraz pomyślcie, co by było, gdyby brzmiało tak: „Na kogo będziesz głosować w wyborach prezydenckich w 2015 roku?” Jeśli takie zdanie bym przeczytał, to Bronisław Komorowski byłby ostatnią osobą, na którą oddałbym w ankiecie głos. Czy to nie jest propaganda?
Mateusz Błoch