Człowiek wierzący, niezależnie od swego stanu posiadania, wykształcenia i wieku, jest włączony w społeczność i to od najmłodszych lat. Jest prawdziwym animal sociale – istotą, która realizować się może jedynie w społeczności.
Jednym z podstawowych przejawów tej samorealizacji człowieka jest praca. Niewątpliwie praca […] warunkuje rozwój nie tylko ekonomiczny, ale także kulturalny i moralny osób, rodziny, społeczeństwa i całego rodzaju ludzkiego.
kryzys-ekonomiczny
Wszyscy mają prawo do uczestniczenia w życiu gospodarczym oraz obowiązek uczestniczenia, według własnych możliwości, w rozwoju własnego kraju i całej rodziny ludzkiej.
Taką definicję pracy podaje „Kompendium Nauki Społecznej Kościoła” (nr 269 i 333) i dodaje:
Podmiotowość nadaje pracy jej szczególną godność, która nie pozwala postrzegać jej jako zwykłego towaru lub bezosobowego elementu organizacji produkcji. Praca, niezależnie od jej większej lub mniejszej obiektywnej wartości, jest istotnym wyrazem osoby. (KNSK nr 271)
Największą społeczną bolączką w chwili obecnej – i to w skali globalnej – jest kryzys ekonomiczny, którego najsmutniejszym przejawem jest wzrost bezrobocia i poważne trudności na rynku pracy. Na ile ów kryzys jest wywołany sztucznie – to kwestia dyskusyjna. Ile jeszcze potrwa, jakich spustoszeń dokona – tego nie wiemy. Wróćmy zatem do kwestii pracy jako takiej i do zagadnień z nią związanych.
Najbardziej rzucająca się w oczy sprawa, to kwestia wynagrodzenia pracowników za wykonaną pracę. Jest to w dobie kryzysu temat niezwykle ważny. Dziś wielu przedsiębiorców, wskutek wzajemnych powiązań biznesowych, wpadło w tarapaty finansowe. Ich firmy znalazły się na skraju bankructwa. Utrata płynności finansowej i rynków zbytu na gotowe już produkty albo wydobywane surowce, często skutkuje wstrzymaniem wypłat dla pracowników zakładu albo masowymi redukcjami zatrudnienia. Tymczasem Kościół naucza:
Poważną niesprawiedliwość popełnia ten, kto odmawia wynagrodzenia we właściwym czasie i w odpowiedniej proporcji do wykonanej pracy lub je zatrzymuje. (KNSK nr 302)
Zatem wstrzymywanie wypłaty należnych wynagrodzeń stoi w jawnej sprzeczności z zasadą sprawiedliwości. Więcej – jest sprzeczne z duchem chrześcijańskim, który podpowiada, że człowiek w stosunku do rzeczy materialnych zajmuje miejsce nadrzędne i uprzywilejowane, bo jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga. Stąd właśnie wypływa szczególna godność osoby ludzkiej, a zatem i pracownika. Kościół zwraca uwagę na fakt, iż:
Szczególnym zadaniem przedsiębiorców jest rzeczywisty szacunek dla godności człowieka, wszystkich pracowników działających w przedsiębiorstwie. Oni stanowią najcenniejszy majątek przedsiębiorstwa. (KNSK nr 344)
Jak słusznie zauważa Jan Paweł II:
Człowiek zostaje potraktowany jako narzędzie produkcji, podczas gdy powinien on – bez względu na to, jaka pracę wypełnia – być traktowany jako jej sprawczy podmiot, a więc właściwy sprawca i twórca. (encyklika Laborem exercens nr 7)
Skoro pracownicy stanowią decydujący czynnik produkcyjny, to najgorszym z możliwych rozwiązań jest szukanie oszczędności w przedsiębiorstwach poprzez zaleganie ze świadczeniami wobec pracowników czy masowe zwolnienia. Taka sytuacja powoduje frustrację pracowników (a co za tym idzie obniżenie wydajności i efektywności pracy), strajki a niekiedy popycha pracowników do kradzieży majątku przedsiębiorstwa. Skutki długofalowe takich decyzji są jeszcze poważniejsze, bo w dobie ogólnoświatowego kryzysu problemy pojedyńczych zakładów kumulują się i mogą w konsekwencji doprowadzić do wybuchu powszechnego niezadowolenia np. w postaci rozruchów. A na fali takiego społecznego niezadowolenia nie raz w historii do władzy dochodziły opcje polityczne pozbawione zasad moralnych (por. rewolucja francuska 1789r., rewolucja październikowa w Rosji w 1917r., dojście Hitlera do władzy w Niemczech w 1933r.).
W tym kontekście można postawić pytanie: czy dziś – na początku XXI wieku – w dobie światowego kryzysu może powrócić w chwale atrakcyjny dla ludzi zubożałych (a często oszukanych) program tzw. teologii wyzwolenia? Osobiście uważam, iż idee proponowane ongiś przez zwolenników teologii wyzwolenia już się przeżyły. Owa „teologia” promowała idee marksizmu w zarządzaniu gospodarką. Tymczasem doświadczenie pokazało, iż system gospodarki socjalistycznej (system scentralizowany o charakterze nakazowo-rozdzielczym) jest kompletnie niewydolny. Mimo szumnych i pięknych haseł w żadnym kraju nie był on w stanie zapewnić obywatelom sprawiedliwszego podziału dóbr i usług niż w systemach wolnorynkowych. Mało tego – gospodarka socjalistyczna (ze swoim brakoróbstwem i marnotrawstwem) doprowadziła na skraj nędzy wiele krajów (że wymienię tylko PRL, NRD, Czechosłowację, Kubę czy Rumunię). Można powiedzieć, iż idee marksistowskie miały być lekarstwem na choroby kapitalizmu. Tymczasem lek okazał się groźniejszy od samej choroby. Osobiście jestem zdania, iż nie grozi nam triumfalny powrót teologii wyzwolenia jako racjonalnego rozwiązania problemów ludzi ubogich czy bezrobotnych. Bo nie da się tak naprawdę pogodzić przesłania Ewangelii z ideami marksistowskimi. Nie można wciskać Chrystusowi do ręki karabinu; Chrystus nie był typem palestyńskiego Che-Guevary sprzed dwóch tysiącleci. Jezus był Synem Bożym, który przyjął ludzkie ciało i cierpliwie znosił wszystkie niewygody ludzkiej egzystencji. A przez swoje posłuszeństwo Ojcu i wytrwałą pracę w stolarskim warsztacie jest dla nas wzorem chrześcijanina – pracownika.
Jakie zatem może być remedium na wzmiankowany wcześniej problem: zalegania pracownikom z wypłatami należnych świadczeń i masowymi zwolnieniami z zakładów? Najpierw należałoby ograniczyć do minimum kadrę administracyjną przedsiębiorstw, która z reguły pochłania spore środki finansowe. Ponadto należałoby obciąć fundusze przeznaczone na cele reprezentacyjne. Następnie porozumieć się z wierzycielami w celu przesunięcia terminów spłaty należności firmy. A dopiero gdy te działania okażą się niewystarczające, wówczas – w porozumieniu z załogą – ograniczyć pracownikom wysokość świadczeń (biorąc pod uwagę sytuację materialną rodziny każdego pracownika). Tylko taki schemat działań może ustrzec przed gwałtownym wybuchem niezadowolenia społecznego a w konsekwencji destabilizacją sytuacji w danym kraju czy regionie.
Zysk indywidualny podmiotu ekonomicznego, aczkolwiek jest on uczciwy, nie może być nigdy jedynym celem. Obok tego celu istnieje inny, równie podstawowy i ważny cel, jakim jest korzyść społeczna, która musi być realizowana w zgodności, a nie w konflikcie z logiką rynku. Wolny rynek, kiedy spełni wyżej wymieniane funkcje, działa na rzecz dobra wspólnego i na rzecz integralnego rozwoju człowieka, podczas gdy odwrócenie stosunku pomiędzy środkami a celami może zamienić go w instytucję nieludzką i wyobcowującą, z nie kontrolowanymi konsekwencjami. (KNSK nr 348)
Za puentę niniejszych rozważań niech posłużą słowa papieża Pawła VI:
Nauka społeczna Kościoła, pomimo że uznaje rolę rynku jako niezastąpionego narzędzia regulacji wewnątrz systemu ekonomicznego, podkreśla konieczność jego oparcia na podstawach moralnych, które zapewniłyby i jednocześnie zakreśliły odpowiednio przestrzeń jego autonomii. (List apostolski Octogesima adveniens nr 41)